środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 2 Siarkowy kryształ cz.2




           Spojrzenia Chorobiusza i Filipka skrzyżowały się. Smok nie był już biednym, smutnym i schorowanym potworkiem, ale zdenerwowaną, potężną i gotową do ataku dziką bestią. Filipek jednak nie należał do tchórzy i nie bał się ciężkiego spojrzenia jego czerwonych przekrwionych oczu. Wszyscy mieszkańcy dobrze wiedzieli, że mimo tak młodego wieku Filipek jest jednym z najmężniejszych wojowników Wiecznej Gormitowej Krainy, ale nigdy nie widzieli tak rozwścieczonego smoka. To jeszcze bardziej ich przerażało ukazując im coś czego wcześniej nie znali- lęk.
- To co było jest już nie ważne- przerwał król wchodząc pomiędzy nich z uśmiechem.- Teraz jesteś z nami i bardzo się z tego cieszymy. Nie ma sensu niepotrzebnie się złościć.
Chorobiusz odwzajemnił uśmiech, ale czuł się zupełnie inaczej niż zawsze; narastała w nim złość, teraz nie był już biednym, smutnym i samotnym smoczkiem (Być może sprawiła to moc siarkowego kryształu?).
            Król poprosił smoka, żeby podszedł do kryształu, a on spełnił jego prośbę. Nachylił się nad nim, a z jego paszczy nie znikał ten dziwny chytry uśmiech, bardzo podobny do tego, który malował się na twarzy starszego zgarbionego mężczyzny w czarnym sięgającym do ziemi płaszczu. Od kryształu biła ogromna moc, ale smocze serce nie chciało przepełnić się szczęściem, zapragnęło kryształu tylko dla siebie. Król wyczuł co kryje się w umyśle smoka, jednak było już za późno. Chorobiusz wyrwał kryształ z kamiennego stołu i trzymając go w swoich pokracznych pazurach zaczął się głośno śmiać. Przez jego ciało przelała się fala ciepła, a z paszczy wyleciał długi na kilka metrów płomień. Wszystkich w sali tronowej sparaliżował strach, a król bezsilnie opadł na tron.
            Chorobiusz ciesząc się ze swych nowych mocy spojrzał na zgromadzenie.
- Wszyscy teraz będziecie cierpieć tak jak cierpiałem przez te lata udręki. Poznacie czym jest samotność! Nie będziecie mieli żadnej pasji! Już nigdy nie będziecie szczęśliwi!- krzyczał, a płomienie buchały z jego paszczy.
- Na zdrowie- powiedział Filipek, który wyszedł z tłumu i mimo gorących płomieni stanął obok smoka.
- Co?- Odpowiedział zdziwiony
- Powiedziałem na zdrowie!- powtórzył książę stanowczo. Smok poczuł jak zbiera mu się na przeogromne kichnięcie. Nie mogąc się powstrzymać potężnie kichnął, tak potężnie, że z nosa wyleciał mu gorący niczym wrząca lawa płomień i pokrył jego smocze stopy. Czując narastający ból Chorobiusz skulił się, złapał poparzone stopy i zaczął na nich skakać jak szalony tam i z powrotem (raz na jednej, a raz na drugiej nodze). Niestety zapomniał o krysztale, który trzymał w swoich  szponach; wyleciał on w powietrze wysoko ponad głowy wszystkich, po czym spadł na kamienną posadzkę rozbijając się na kawałki. W tym samym momencie królowi pękło serce i osunął się nieprzytomny na tron.
W sali nastał ogromny chaos: smok trzymający się za płonące stopy skakał od jednej ściany do drugiej, Filipek podbiegł do ojca i płacząc mocno go przytulił, a reszta mieszkańców krążyła po sali tronowej we wszystkich kierunkach okropnie biadoląc i lamentując. Kryształ rozpadł się na dziewięć fragmentów, a za oknami zgasło światło i Wieczna Gormitowa Kraina pogrążyła się w mroku nocy.
            Kiedy pierwszy ból minął smok spostrzegł kryształ i zrozumiał co uczynił. Jego serce przeszył żal i smutek, ale pamięć potęgi, która przepełniła go gdy trzymał kryształ nie miała sobie równych. Spojrzał na jego fragmenty i złapał w szpony jeden znajdujący się najbliżej. Znowu poczuł jak przez smocze ciało przelewa się fala ciepła. Chciał sięgnąć po następne, ale uniosły się ponad jego głowę i niczym błyskawica wyfrunęły z zamku przez rozbite okno, po czym odleciały każdy w inną stronę Wiecznej Gormitowej Krainy. Chorobiusz zdenerwowany trzymając w szponach jedną część kryształu wyleciał z zamku w poszukiwaniu pozostałych.
            W komnacie panował smutek, część tłumu opłakiwała kryształ, a inni trzymanego w ramionach Filipka, nie poruszającego się króla. Nikt nie był szczęśliwy, bez mocy kryształu i miłości króla czuli się inaczej. Niespodziewanie nastała noc, co było bardzo dziwne o tej porze dnia. Wszyscy szukali odpowiedzi patrząc w bladą twarz władcy, ale była ona cicha, taka spokojna.
- Nie smućcie się- zabrzmiał donośny głos ze środka sali tronowej. Wszyscy odwrócili się w jego kierunku. Okazało się, że to Strażnik Światła z Wieży Słonecznej.- Król tylko zasnął i obudzi się już niebawem.
- Co to znaczy niebawem?!- Krzyknął ze łzami w oczach Filipek.
- Król obudzi się wtedy kiedy wszystkie dziewięć części siarkowego kryształu znowu zostaną połączone w jedno- odpowiedział strażnik spokojnie.
- Ale przecież smok Chorobiusz zabrał wszystkie części dla siebie!?- Filipek mówił z narastającą złością, a poddani zatrzymali się i zaczęli dokładnie słuchać.
- Nie, Chorobiusz ma tylko jedną z części, resztę udało mi się wysłać we wszystkie strony Wiecznej Gormitowej Krainy, tak aby nie mógł ich znaleźć. Filipek otarł łzy (niestety rękawem swojego ubrania) i zapytał.
- W takim razie, jeżeli mogłeś je rozesłać po całej krainie to znaczy, że możesz je również ze sobą złączyć? Dlaczego tego nie zrobiłeś? Mój tato obudziłby się i wszystko byłoby tak jak dawniej!? Strażnik jednak spojrzał na niego ze smutnym wyrazem twarzy.
- Kiedyś mógłbym, ale teraz nie jest to takie łatwe. Kiedy kryształ został rozbity, władca podziemnego świata wyciągnął swoją rękę z Planetą Księżycową, a mieszkający na niej jego sługa, zły czarnoksiężnik, którego imienia nie chce teraz wypowiadać zamknął mnie w jednej z moich komnat podczas snu… Wykorzystując ostatnie siły, aby przełamać jego zaklęcie ukryłem kryształy i przeniosłem się do was, aby to wszystko wam powiedzieć. Wkrótce jednak stracę moc i ponownie przeniosę się do Wieży Słonecznej, która teraz stała się moim więzieniem.- Strażnik mówił z coraz większym smutkiem, a jego postać stawała się wyblakła, coraz mniej wyraźna, jakby stawał się duchem.
- Strażniku! Jeżeli znikniesz to nie odzyskamy kryształu i tato nigdy nie otworzy oczu. Proszę musi być jakieś rozwiązanie!
- Dopóki dziewięć części kryształu nie zostanie złączonych w całość i nie spocznie on w sali tronowej to król nigdy się nie obudzi, ja pozostanę zamknięty w Wieży Słonecznej, a w Wiecznej Gormitowej Krainie już na zawsze zapanuje nieprzerwana noc. Wszyscy, oprócz złego czarnoksiężnika i władcy podziemnego świata będą nieszczęśliwi.- Strażnik spojrzał na Filipka przenikliwym wzrokiem- Filipku musisz wyruszyć na wyprawę i odzyskać wszystkie części kryształu, tego na pewno pragnąłby król. Wiem, że masz mężne i szlachetne serce, dlatego zostawiam ci mojego przyjaciela, którego sam zbudowałem z kamieni Wieży Słonecznej i najczystszego światła, jest on golemem i ma na imię Promyk. Wyczuwa on obecność kryształu, pomoże Ci je odnaleźć.
            Strażnik rozmywał się coraz bardziej, aż zmienił się w delikatną, przezroczystą mgiełkę.
- Ale ja…- Filipek nie zdążył dokończyć, a strażnik już zniknął. W jego miejscu stał teraz potężny, zbudowany z kamienia golem o imieniu Promyk. Salę tronową wypełniła cisza, a wszystkie oczy skierowały się na młodego księcia, który już niebawem miał stać się największym bohaterem Wiecznej Gormitowej Krainy.  

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 2 Siarkowy kryształ cz. 1



          „Posprzątam swój pokój, a potem wybiorę się na cudowny spacer brzegiem Mroźnej Rzeki”, „odwiedzę mojego chorego przyjaciela i będę dla niego najlepszym przyjacielem na świecie”- kolejni mieszkańcy szeptali rozmarzeni odchodząc od siarkowego kryształu. Nagle do sali tronowej przez zamkowe okno, rozbijając zabytkowy witraż wleciał zdenerwowany smok. Stanął na swych szponiastych łapach przed zaskoczonym królem i zrobił groźną minę ( będąc zdenerwowanym smokiem wcale nie jest to takie trudne). Wszystkich mieszkańców zmroził strach tak wielki, że nie potrafili wydusić z siebie słowa, a tym bardziej poruszyć się.
            Chorobiusz rozpostarł swoje potężne skrzydła, wyszczerzył szpiczaste zęby i już chciał zacząć mówić, ale „aaa psik!”- niespodziewane kichnięcie, tak silne, że aż przewróciło króla na tron przerwało mu. Smok szybko otarł malutkie gile jednym z długich pazurów ( co było bardzo niekulturalne. Dlatego dzieci jeżeli macie katar to nigdy nie wycierajcie nosa rękawem, a jeżeli widzicie gdzieś zakatarzonego smoka to zapytajcie grzecznie, czy nie potrzebuje chusteczek) i dokładnie rozglądnął się po sali tronowej.
- Dlaczego nikt z was nie powiedział mi „na zdrowie”!?- Wszyscy jednak byli zbyt przerażeni, by móc wydusić z siebie choćby cichutkie chrząknięcie. To zdenerwowało Chorobiusza jeszcze bardziej.- A dlaczego nikt nigdy nie powiedział mi o „Co Trzydniowym Zachwycaniu Się”!- Jednak ponownie odpowiedziała mu tylko cisza. To było dosyć dziwne: smok poczuł, że wszyscy boją się go i nie wiedzą jak mają zachować się w obliczu jego gniewu. To sprawiło, że poczuł się silny, taki lepszy i wyjątkowy.
- Kochany Chorobiuszu, myślałem, że w mojej krainie wszyscy wiedzą o „Co Trzydniowym Zachwycaniu Się”- zaczął spokojnie król przerywając nieznośną ciszę.
- Wszyscy tylko nie ja!- odpowiedział zdenerwowany Chorobusz.- Jestem taki biedny i samotny a moja Metalowa Góra jest taka pusta. Całymi dniami siedzę chorutki w tej zimnej jaskini i nikt mnie nie odwiedzi, nikt nie powie „na zdrowie biedny Chorobiuszu”, nikt nie wspomni nawet o „Co Trzydniowym Zachwycaniu Się”, a przecież wszyscy o tym wiedzą! Wszyscy oprócz mnie.
            Smok mówił z coraz większym żalem. Królowi zrobiło się przykro, a zgromadzeni mieszkańcy zaczęli żałować, że nie zwracali uwagi na biednego Chorobiusza. On jednak jeszcze nie skończył:
- To wcale nie jest miłe jak każdy aaaa psik!- przerwało mu kichnięcia, ale mówił dalej- ma jakąś pasję i nie ma nawet czasu, żeby wstąpić do swojego przyjaciela i zapytać „jak się czujesz?”, „czy wszystko u ciebie dobrze?”. Szczerze, to chciałbym żebyście zobaczyli jak to jest być takim samotnym, schorowanym i nieszczęśliwym smokiem. Na słowo „nieszczęśliwym” zebrani mieszkańcy nie dowierzając temu co słyszą wzięli głośny oddech przerażenia.
- Ależ Chorobiuszu myśleliśmy, że w naszej krainie wszyscy są szczęśliwi?- zapytał przejęty król.
- Nie, nie wszyscy! Ja nie jestem i nigdy nie byłem, bo jestem tylko chorym, smutnym i biednym smokiem, a do tego nic nie potrafię! Nie mam żadnej pasji, nic nie sprawia mi przyjemności!- Tłum, aż ścisnęło w gardle.
- Chorobiuszu, ale czy kiedykolwiek próbowałeś znaleźć w sobie jakąś pasję?- wtrącił zdziwiony król.
- Nie! Bo nic nie potrafię i ciągle jestem chory, więc po co mam próbować? Jestem tylko biednym i samotnym smokiem.- Tłum nie wytrzymał i zaczął głośno płakać nad nieszczęściem swojego przyjaciela. Królowi również zaszkliły się oczy.
Nastała cisza, podczas której wszyscy niemrawo pochlipywali.
- Wybacz mi biedny Chorobiuszy- z tłumu wyszedł syn króla, Książę Filip (chociaż wszyscy mówili do niego Filipek) i zaczął mówić- ale czy przypadkiem nie byliśmy u ciebie dwa dni temu i nie pytaliśmy czy nie chciałbyś pójść z nami nad Mroźną Rzekę, aby łowić szerokoszczękie ryby? Odpowiedziałeś wtedy, że nie, bo nie potrafisz i jesteś tylko biednym, samotnym i schorowanym smokiem. Potem zacząłeś narzekać na pogodę i na to, że pewnie ryby nie będą chciały brać. Było tak Chorobiuszu?
- Eee… - Chorobiusz miał strasznie słabą pamięć, więc wykrzywiał się główkując.- Nie, nie przypominam sobie tego – skłamał, mały Kłamczuszek-chorobiuszek wstydząc się prawdy.
- A kiedy sześć dni temu chcieliśmy cię zabrać na „Co Trzydniowe Zachwycanie Się”, to ty powiedziałeś nam, że nikogo tam nie znasz, nie masz żadnej pasji, bo jesteś tylko biednym, samotnym i schorowanym smokiem, który nic nie potrafi, dlatego nie chcesz iść. To pamiętasz Chorobiuszu?- kontynuował Filipek nie rozumiejąc dlaczego smok skłamał.
- Być może, ale… nie pamiętam- kolejny raz skłamał smok, coraz bardzie zdenerwowany.
- A kiedy…
- No już dobrze!- przerwał Chorobiusz. A siła jego głosu przeraziła wszystkich, nawet samego smoka. Książę zamilkł badawczo go obserwując.

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 1 Biedny smok Chorobiusz i C.T.Z.S. cz. 2



Pewnego zimowego, późnego popołudnia gdy kula ognia dopalała się na Wieży Słonecznej, a ziemia otwierała się, aby uwięziony zły władca podziemnego świata mógł wyciągnąć swoją rękę z Księżycową Planetą, Chorobiusz mimo swojego wiecznego kataru postanowił wybrać się na spacer. Niemrawo otworzył swoje potężne skrzydła i przy kichaniu, dziesiątkach pojękiwań i narzekań poleciał nad brzeg Rzeki Mrozu.
W tym samym czasie na szczycie Leśnej Góry, w zamku króla Wiecznej Gormitowej Krainy trwało C.T.Z.S, czyli „Co Trzydniowe Zachwycanie Się”. Pomyślicie, „a cóż to za dziwna nazwa?”, otóż mieszkańcy krainy wierzyli, że duży siarkowy kryształ znajdujący się w sali tronowej króla jest tak piękny, że napełnia wszystkich, którzy w niego spojrzą dobrym humorem na trzy dni. Dlatego kochający swych poddanych król regularnie organizował wspomniane wcześniej spotkania.
Jakież głośne „ahy” i „ohy” zachwytu wzbudzało piękno siarkowego kryształu. Wystarczyło tylko na niego spojrzeć, aby w głowie pojawiły się cudowne pomysły, wszystko zaczęło sprawiać przyjemność, a pragnienia swojego serca stały się tak czytelne jakby zapisane złotym atramentem na śnieżnobiałym papierze. –„Życie jest cudowne, od dzisiaj zostanę pisarzem”, „ kocham wszystko co żyje, dlatego razem z mamą będę pielęgnowała nasz ogród”- brzmiały głosy mieszkańców krainy, którzy uśmiechnięci odchodzili od kryształu. Ten widok napełniał króla szczęściem, ponieważ kryształ połączony był z jego sercem: kiedy przepełnione było ono radością, tym samym napełniało tych, którzy w niego patrzyli. Król kochał swoich poddanych i cieszyło go, że tak wiele może im dać, dlatego nigdy nie był smutny, a kraina rozkwitała braterstwem i miłością.
„A psik!”- kichnął głośno siedzący w samotności nad brzegiem Rzeki Mrozu smok Chorobiusz. Kichnięcie było tak silne, że z nosa wyleciał mu długi gil, który przykleił się do jego krótkiej, zakończonej pięcioma szponami łapy. Widząc to zaczął się szamotać jak szalony: tarzał się po plaży tam i z powrotem, a ż w końcu udało mu się uwolnić od obrzydlistwa wycierając je o rosnące w pobliżu drzewo. Samotny i smutny, wziął głęboki oddech i zaczął śpiewać:

O ja nieszczęśliwy smok
Ciągle mam makruśki nos
Kicham, smarkam, tracę głos
Gdzie szukać lekarstwa bo
Serce boli, pustka w głowie
Sam ze sobą już nie mogę
Marzę, pragnę ruszyć w drogę
A tu wciąż aaa psik!

- Na zdrowie- przerwał mu nieznajomy głos. Chorobiusz rozglądnął się wystraszony szukając jego źródła.- Powiedziałem „na zdrowie”- powtórzył głos, a smok w końcu dostrzegł pomiędzy swoimi stopami małą postać starego zgarbionego człowieka ubranego w długi do samej ziemi czarny płaszcz.
- Powiedziałem na- zdro- wie!- Powtórzył lekko zirytowany starszy mężczyzna wyraźne na coś czekając.
- Ooo tak, tak bardzo dziękuje, oj dziękuje- odpowiedział z wielką uprzejmością smok nie mogąc uwierzyć, że ktoś w końcu powiedział mu „na zdrowie”!- Jestem biednym i smutnym Chorobiuszem i „aaa psik!” Jak widzisz nie mogę pozbyć się kataru.
- Widzę i słyszę mój smoczku, że nie jest z tobą najlepiej.
-  No właśnie, i nikt nie chce mi pomóc, dlatego to moje życie jest takie smutne i beznadziejne. Nie mam żadnych marzeń, pasji i w ogóle…
- Rozumiem mój drogi smoczku- odpowiedział z politowaniem starzec- ale tak się zastanawiam, dlaczego nigdy nie byłeś na C.T.Z.S? Przecież kryształ uzdrowiłby twój katar.
- Ale co to jest „C.T.Z.S”?- zapytał bardzo zaskoczony.
- Co Trzydniowe Zachwycanie Się! Nigdy o tym nie słyszałeś? -Starzec nie mógł w to uwierzyć (ale tak naprawdę dobrze wiedział o tym, że Chorobiusz nie ma o tym pojęcia, albo raczej nie pamięta…)
- Nie, naprawdę nigdy nie słyszałem o „Co Trzydniowym Zachwycaniu Się”. Nikt mi nigdy o tym nie powiedział.- Zakończył z wielkim smutkiem i żalem, a mężczyzna uśmiechnął się chytrze.
- Nie powiedział? Przecież masz tylu oddanych przyjaciół. To przecież niemożliwe, żeby żaden z nich nigdy ci o tym nie powiedział?- Mówił dalej, a jego chytry uśmiech stale się powiększał. –  No cóż, to przecież niemożliwe?
            Wtedy właśnie w sercu smoka pojawiło się coś dziwnego. Poczuł przepełniającą złość na swoich przyjaciół, którzy nigdy nie powiedzieli mu o „Co Trzydniowym Zachwycaniu Się”! Starzec rozumiejąc, że osiągnął swój cel dodał tylko: „To niemożliwe, że król z zamku na Leśnej Górze, gdzie odbywają się C.T.Z.S. powiedział o tym wszystkim oprócz ciebie”. - Nie zdążył dokończyć, a smok był już w drodze, lecąc do zamku na Leśnej Górze. „Wszystko zgodnie z planem”- wyszeptał starzec i z przebiegłym uśmiechem zniknął w chmurze dymu.

Rozdział 1 Biedny smok Chorobiusz i C.T.Z.S. cz.1



Dawno, dawno temu w Wiecznej Gormitowej Krainie panował spokój i porządek. Wszyscy jej mieszkańcy byli szczęśliwi i całymi dniami oddawali się swoim największym pasjom. A były one naprawdę różne: od opowiadania zaczarowanych legend, łowienia szerokoszczękich ryb, konstruowania golemów, poprzez poszukiwanie przygód, chodzenie na grzyby, ugniatanie fasoli, wyścigi na grzbietach zwierząt, sprzątanie pokoju, a kończąc na prowadzeniu ogrodu i czytaniu pradawnych ksiąg! Mieszkańcy krainy mogli robić to czego pragnęło ich serce. Oczywiście każdy miał swoje obowiązki, ale wykonywał je z uśmiechem na twarzy.
Ta cudowna atmosfera wręcz nakłaniała do spełniania swoich nawet najbardziej nierzeczywistych marzeń. Co najlepsze w Wiecznej Gormitowej Krainie dzień był o wiele dłuższy od nocy, dlatego było na to więcej czasu. Zapytacie „jak to możliwe?”- żeby odpowiedzieć na to pytanie muszę Wam opowiedzieć o dwóch miejscach owej krainy. Pierwsze to Wieża Słoneczna: jej szczyt jest najwyższym punktem jaki odnajdziecie w tej pięknej krainie. Mieszka w niej Strażnik Światła, który wyciąga z wnętrza ziemi kulę ognia, wnosi ją krętymi schodami wieży na samą jej górę i tam na specjalnym miejscu przymocowuje do kamiennego dachu. Kula ognia płonie przez wiele godzin rozświetlając całą krainę. W tym czasie Strażnik Światła, po tym ogromnym wysiłku odpoczywa w jednej ze swoich komnat. Zawsze kiedy kula ognia gaśnie dzwoni jego słoneczny budzik i strażnik schodzi do wnętrza ziemi po następną. I tak powtarza się to już od tysięcy lat.
Zapytacie „co z nocą?”- odpowiedź doprowadzi nas do drugiego miejsca, o którym chciałem opowiedzieć: Kiedy kula ognia gaśnie, a strażnik schodzi do podziemi, aby przynieść kolejną, nieopodal Wieży Słonecznej z ziemi wyrasta gigantyczna ręka, która w dłoni trzyma jaskrawą, pełną kraterów kulę (mówi się, że to ręka złego władcy, którego dawno temu Strażnik Światła, po zaciętej walce zamknął w podziemnej jaskini bez wyjścia.). Przerażający twór ze względu na dziwną kulę przez mieszkańców krainy nazwany został Planetą Księżycową. W jej wnętrzu mieszka zły czarnoksiężnik, którego imię przeraża nawet najodważniejszych poszukiwaczy przygód (dlatego może na razie go nie zdradzę). Całymi dniami planuje on w jaki sposób zepsuć humory przeszczęśliwym mieszkańcom Wiecznej Gormitowej Krainy. To właśnie z tego miejsca, kiedy Strażnik Światła schodzi do podziemi, sączy się mrok nocy, który jedynie odległe zawieszone na bezkresnym niebie gwiazdy są w stanie delikatnie rozświetlić swoim blaskiem. Jednak gdy na Wieży Słonecznej ponownie zapłonie kula ognia Planeta Księżycowa chowa się z powrotem do ziemi.
W Wiecznej Gormitowej Krainie nikt nie przejmował się złym czarnoksiężnikiem tylko cieszył się z otaczającego piękna. Co najważniejsze nikt nigdy nie narzekał, bo niby na co miał narzekać? No właśnie, i w ten sposób docieramy do smoka Chorobiusza, który całymi dniami siedział w swojej zimnej metalowej górze i kichał, i kichał i… nie mógł przestać kichać! Najgorsze było jednak to, że nikt nie mówił mu „na zdrowie”, dlatego ciągle jęczał jaki jest nieszczęśliwy i smutny. Miał on wielu mieszkających w okolicy przyjaciół, choćby wspomnianego wcześniej Strażnika Światła z Wieży Słonecznej, albo gormity z Kryształowych Ziem, czy na przykład ptaki z Powietrznego Królestwa, ale Chorobiusz uważał, że wszyscy oni są zbyt zajęci swoimi sprawami i nie zwracają uwagi na biednego, schorowanego smoka. Przez to bardzo często zamykał się w swojej jaskini i płakał w samotności.

Słowem wstępu

Witam wszystkich serdecznie. 

Od dłuższego czasu miałem ochotę opublikować coś "swojego" i w końcu, za sprawą przedziwnych życiowych perypetii właśnie to robię. Na pierwszy ogień "wrzucam" Wieczną Gormitową Krainę, czyli opowieść skierowaną głównie do dzieci, ale wydaje mi się, że "dorośli" również będą mogli odnaleźć w niej coś dla siebie.

Bez przeciągania i zbędnego pisania zapraszam do rozdziału pierwszego.