Spojrzenia Chorobiusza i Filipka
skrzyżowały się. Smok nie był już biednym, smutnym i schorowanym potworkiem,
ale zdenerwowaną, potężną i gotową do ataku dziką bestią. Filipek jednak nie
należał do tchórzy i nie bał się ciężkiego spojrzenia jego czerwonych
przekrwionych oczu. Wszyscy mieszkańcy dobrze wiedzieli, że mimo tak młodego
wieku Filipek jest jednym z najmężniejszych wojowników Wiecznej Gormitowej
Krainy, ale nigdy nie widzieli tak rozwścieczonego smoka. To jeszcze bardziej
ich przerażało ukazując im coś czego wcześniej nie znali- lęk.
- To co było jest już nie ważne-
przerwał król wchodząc pomiędzy nich z uśmiechem.- Teraz jesteś z nami i bardzo
się z tego cieszymy. Nie ma sensu niepotrzebnie się złościć.
Chorobiusz
odwzajemnił uśmiech, ale czuł się zupełnie inaczej niż zawsze; narastała w nim
złość, teraz nie był już biednym, smutnym i samotnym smoczkiem (Być może
sprawiła to moc siarkowego kryształu?).
Król
poprosił smoka, żeby podszedł do kryształu, a on spełnił jego prośbę. Nachylił
się nad nim, a z jego paszczy nie znikał ten dziwny chytry uśmiech, bardzo
podobny do tego, który malował się na twarzy starszego zgarbionego mężczyzny w
czarnym sięgającym do ziemi płaszczu. Od kryształu biła ogromna moc, ale smocze
serce nie chciało przepełnić się szczęściem, zapragnęło kryształu tylko dla
siebie. Król wyczuł co kryje się w umyśle smoka, jednak było już za późno.
Chorobiusz wyrwał kryształ z kamiennego stołu i trzymając go w swoich
pokracznych pazurach zaczął się głośno śmiać. Przez jego ciało przelała się
fala ciepła, a z paszczy wyleciał długi na kilka metrów płomień. Wszystkich w
sali tronowej sparaliżował strach, a król bezsilnie opadł na tron.
Chorobiusz
ciesząc się ze swych nowych mocy spojrzał na zgromadzenie.
- Wszyscy teraz będziecie
cierpieć tak jak cierpiałem przez te lata udręki. Poznacie czym jest samotność!
Nie będziecie mieli żadnej pasji! Już nigdy nie będziecie szczęśliwi!- krzyczał,
a płomienie buchały z jego paszczy.
- Na zdrowie- powiedział Filipek,
który wyszedł z tłumu i mimo gorących płomieni stanął obok smoka.
- Co?- Odpowiedział zdziwiony
- Powiedziałem na zdrowie!- powtórzył
książę stanowczo. Smok poczuł jak zbiera mu się na przeogromne kichnięcie. Nie
mogąc się powstrzymać potężnie kichnął, tak potężnie, że z nosa wyleciał mu
gorący niczym wrząca lawa płomień i pokrył jego smocze stopy. Czując
narastający ból Chorobiusz skulił się, złapał poparzone stopy i zaczął na nich
skakać jak szalony tam i z powrotem (raz na jednej, a raz na drugiej nodze).
Niestety zapomniał o krysztale, który trzymał w swoich szponach; wyleciał on w powietrze wysoko
ponad głowy wszystkich, po czym spadł na kamienną posadzkę rozbijając się na
kawałki. W tym samym momencie królowi pękło serce i osunął się nieprzytomny na
tron.
W sali nastał
ogromny chaos: smok trzymający się za płonące stopy skakał od jednej ściany do
drugiej, Filipek podbiegł do ojca i płacząc mocno go przytulił, a reszta
mieszkańców krążyła po sali tronowej we wszystkich kierunkach okropnie biadoląc
i lamentując. Kryształ rozpadł się na dziewięć fragmentów, a za oknami zgasło
światło i Wieczna Gormitowa Kraina pogrążyła się w mroku nocy.
Kiedy
pierwszy ból minął smok spostrzegł kryształ i zrozumiał co uczynił. Jego serce
przeszył żal i smutek, ale pamięć potęgi, która przepełniła go gdy trzymał
kryształ nie miała sobie równych. Spojrzał na jego fragmenty i złapał w szpony
jeden znajdujący się najbliżej. Znowu poczuł jak przez smocze ciało przelewa
się fala ciepła. Chciał sięgnąć po następne, ale uniosły się ponad jego głowę i
niczym błyskawica wyfrunęły z zamku przez rozbite okno, po czym odleciały każdy
w inną stronę Wiecznej Gormitowej Krainy. Chorobiusz zdenerwowany trzymając w
szponach jedną część kryształu wyleciał z zamku w poszukiwaniu pozostałych.
W
komnacie panował smutek, część tłumu opłakiwała kryształ, a inni trzymanego w
ramionach Filipka, nie poruszającego się króla. Nikt nie był szczęśliwy, bez
mocy kryształu i miłości króla czuli się inaczej. Niespodziewanie nastała noc,
co było bardzo dziwne o tej porze dnia. Wszyscy szukali odpowiedzi patrząc w
bladą twarz władcy, ale była ona cicha, taka spokojna.
- Nie smućcie się- zabrzmiał
donośny głos ze środka sali tronowej. Wszyscy odwrócili się w jego kierunku.
Okazało się, że to Strażnik Światła z Wieży Słonecznej.- Król tylko zasnął i
obudzi się już niebawem.
- Co to znaczy niebawem?!- Krzyknął
ze łzami w oczach Filipek.
- Król obudzi się wtedy kiedy
wszystkie dziewięć części siarkowego kryształu znowu zostaną połączone w jedno-
odpowiedział strażnik spokojnie.
- Ale przecież smok Chorobiusz
zabrał wszystkie części dla siebie!?- Filipek mówił z narastającą złością, a
poddani zatrzymali się i zaczęli dokładnie słuchać.
- Nie, Chorobiusz ma tylko jedną
z części, resztę udało mi się wysłać we wszystkie strony Wiecznej Gormitowej
Krainy, tak aby nie mógł ich znaleźć. Filipek otarł łzy (niestety rękawem
swojego ubrania) i zapytał.
- W takim razie, jeżeli mogłeś je
rozesłać po całej krainie to znaczy, że możesz je również ze sobą złączyć?
Dlaczego tego nie zrobiłeś? Mój tato obudziłby się i wszystko byłoby tak jak
dawniej!? Strażnik jednak spojrzał na niego ze smutnym wyrazem twarzy.
- Kiedyś mógłbym, ale teraz nie
jest to takie łatwe. Kiedy kryształ został rozbity, władca podziemnego świata
wyciągnął swoją rękę z Planetą Księżycową, a mieszkający na niej jego sługa,
zły czarnoksiężnik, którego imienia nie chce teraz wypowiadać zamknął mnie w
jednej z moich komnat podczas snu… Wykorzystując ostatnie siły, aby przełamać
jego zaklęcie ukryłem kryształy i przeniosłem się do was, aby to wszystko wam
powiedzieć. Wkrótce jednak stracę moc i ponownie przeniosę się do Wieży
Słonecznej, która teraz stała się moim więzieniem.- Strażnik mówił z coraz większym
smutkiem, a jego postać stawała się wyblakła, coraz mniej wyraźna, jakby stawał
się duchem.
- Strażniku! Jeżeli znikniesz to
nie odzyskamy kryształu i tato nigdy nie otworzy oczu. Proszę musi być jakieś
rozwiązanie!
- Dopóki dziewięć części kryształu
nie zostanie złączonych w całość i nie spocznie on w sali tronowej to król
nigdy się nie obudzi, ja pozostanę zamknięty w Wieży Słonecznej, a w Wiecznej
Gormitowej Krainie już na zawsze zapanuje nieprzerwana noc. Wszyscy, oprócz
złego czarnoksiężnika i władcy podziemnego świata będą nieszczęśliwi.- Strażnik
spojrzał na Filipka przenikliwym wzrokiem- Filipku musisz wyruszyć na wyprawę i
odzyskać wszystkie części kryształu, tego na pewno pragnąłby król. Wiem, że
masz mężne i szlachetne serce, dlatego zostawiam ci mojego przyjaciela, którego
sam zbudowałem z kamieni Wieży Słonecznej i najczystszego światła, jest on
golemem i ma na imię Promyk. Wyczuwa on obecność kryształu, pomoże Ci je
odnaleźć.
Strażnik
rozmywał się coraz bardziej, aż zmienił się w delikatną, przezroczystą mgiełkę.
- Ale ja…- Filipek nie zdążył
dokończyć, a strażnik już zniknął. W jego miejscu stał teraz potężny, zbudowany
z kamienia golem o imieniu Promyk. Salę tronową wypełniła cisza, a wszystkie oczy
skierowały się na młodego księcia, który już niebawem miał stać się największym
bohaterem Wiecznej Gormitowej Krainy.