środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 2 Siarkowy kryształ cz.2




           Spojrzenia Chorobiusza i Filipka skrzyżowały się. Smok nie był już biednym, smutnym i schorowanym potworkiem, ale zdenerwowaną, potężną i gotową do ataku dziką bestią. Filipek jednak nie należał do tchórzy i nie bał się ciężkiego spojrzenia jego czerwonych przekrwionych oczu. Wszyscy mieszkańcy dobrze wiedzieli, że mimo tak młodego wieku Filipek jest jednym z najmężniejszych wojowników Wiecznej Gormitowej Krainy, ale nigdy nie widzieli tak rozwścieczonego smoka. To jeszcze bardziej ich przerażało ukazując im coś czego wcześniej nie znali- lęk.
- To co było jest już nie ważne- przerwał król wchodząc pomiędzy nich z uśmiechem.- Teraz jesteś z nami i bardzo się z tego cieszymy. Nie ma sensu niepotrzebnie się złościć.
Chorobiusz odwzajemnił uśmiech, ale czuł się zupełnie inaczej niż zawsze; narastała w nim złość, teraz nie był już biednym, smutnym i samotnym smoczkiem (Być może sprawiła to moc siarkowego kryształu?).
            Król poprosił smoka, żeby podszedł do kryształu, a on spełnił jego prośbę. Nachylił się nad nim, a z jego paszczy nie znikał ten dziwny chytry uśmiech, bardzo podobny do tego, który malował się na twarzy starszego zgarbionego mężczyzny w czarnym sięgającym do ziemi płaszczu. Od kryształu biła ogromna moc, ale smocze serce nie chciało przepełnić się szczęściem, zapragnęło kryształu tylko dla siebie. Król wyczuł co kryje się w umyśle smoka, jednak było już za późno. Chorobiusz wyrwał kryształ z kamiennego stołu i trzymając go w swoich pokracznych pazurach zaczął się głośno śmiać. Przez jego ciało przelała się fala ciepła, a z paszczy wyleciał długi na kilka metrów płomień. Wszystkich w sali tronowej sparaliżował strach, a król bezsilnie opadł na tron.
            Chorobiusz ciesząc się ze swych nowych mocy spojrzał na zgromadzenie.
- Wszyscy teraz będziecie cierpieć tak jak cierpiałem przez te lata udręki. Poznacie czym jest samotność! Nie będziecie mieli żadnej pasji! Już nigdy nie będziecie szczęśliwi!- krzyczał, a płomienie buchały z jego paszczy.
- Na zdrowie- powiedział Filipek, który wyszedł z tłumu i mimo gorących płomieni stanął obok smoka.
- Co?- Odpowiedział zdziwiony
- Powiedziałem na zdrowie!- powtórzył książę stanowczo. Smok poczuł jak zbiera mu się na przeogromne kichnięcie. Nie mogąc się powstrzymać potężnie kichnął, tak potężnie, że z nosa wyleciał mu gorący niczym wrząca lawa płomień i pokrył jego smocze stopy. Czując narastający ból Chorobiusz skulił się, złapał poparzone stopy i zaczął na nich skakać jak szalony tam i z powrotem (raz na jednej, a raz na drugiej nodze). Niestety zapomniał o krysztale, który trzymał w swoich  szponach; wyleciał on w powietrze wysoko ponad głowy wszystkich, po czym spadł na kamienną posadzkę rozbijając się na kawałki. W tym samym momencie królowi pękło serce i osunął się nieprzytomny na tron.
W sali nastał ogromny chaos: smok trzymający się za płonące stopy skakał od jednej ściany do drugiej, Filipek podbiegł do ojca i płacząc mocno go przytulił, a reszta mieszkańców krążyła po sali tronowej we wszystkich kierunkach okropnie biadoląc i lamentując. Kryształ rozpadł się na dziewięć fragmentów, a za oknami zgasło światło i Wieczna Gormitowa Kraina pogrążyła się w mroku nocy.
            Kiedy pierwszy ból minął smok spostrzegł kryształ i zrozumiał co uczynił. Jego serce przeszył żal i smutek, ale pamięć potęgi, która przepełniła go gdy trzymał kryształ nie miała sobie równych. Spojrzał na jego fragmenty i złapał w szpony jeden znajdujący się najbliżej. Znowu poczuł jak przez smocze ciało przelewa się fala ciepła. Chciał sięgnąć po następne, ale uniosły się ponad jego głowę i niczym błyskawica wyfrunęły z zamku przez rozbite okno, po czym odleciały każdy w inną stronę Wiecznej Gormitowej Krainy. Chorobiusz zdenerwowany trzymając w szponach jedną część kryształu wyleciał z zamku w poszukiwaniu pozostałych.
            W komnacie panował smutek, część tłumu opłakiwała kryształ, a inni trzymanego w ramionach Filipka, nie poruszającego się króla. Nikt nie był szczęśliwy, bez mocy kryształu i miłości króla czuli się inaczej. Niespodziewanie nastała noc, co było bardzo dziwne o tej porze dnia. Wszyscy szukali odpowiedzi patrząc w bladą twarz władcy, ale była ona cicha, taka spokojna.
- Nie smućcie się- zabrzmiał donośny głos ze środka sali tronowej. Wszyscy odwrócili się w jego kierunku. Okazało się, że to Strażnik Światła z Wieży Słonecznej.- Król tylko zasnął i obudzi się już niebawem.
- Co to znaczy niebawem?!- Krzyknął ze łzami w oczach Filipek.
- Król obudzi się wtedy kiedy wszystkie dziewięć części siarkowego kryształu znowu zostaną połączone w jedno- odpowiedział strażnik spokojnie.
- Ale przecież smok Chorobiusz zabrał wszystkie części dla siebie!?- Filipek mówił z narastającą złością, a poddani zatrzymali się i zaczęli dokładnie słuchać.
- Nie, Chorobiusz ma tylko jedną z części, resztę udało mi się wysłać we wszystkie strony Wiecznej Gormitowej Krainy, tak aby nie mógł ich znaleźć. Filipek otarł łzy (niestety rękawem swojego ubrania) i zapytał.
- W takim razie, jeżeli mogłeś je rozesłać po całej krainie to znaczy, że możesz je również ze sobą złączyć? Dlaczego tego nie zrobiłeś? Mój tato obudziłby się i wszystko byłoby tak jak dawniej!? Strażnik jednak spojrzał na niego ze smutnym wyrazem twarzy.
- Kiedyś mógłbym, ale teraz nie jest to takie łatwe. Kiedy kryształ został rozbity, władca podziemnego świata wyciągnął swoją rękę z Planetą Księżycową, a mieszkający na niej jego sługa, zły czarnoksiężnik, którego imienia nie chce teraz wypowiadać zamknął mnie w jednej z moich komnat podczas snu… Wykorzystując ostatnie siły, aby przełamać jego zaklęcie ukryłem kryształy i przeniosłem się do was, aby to wszystko wam powiedzieć. Wkrótce jednak stracę moc i ponownie przeniosę się do Wieży Słonecznej, która teraz stała się moim więzieniem.- Strażnik mówił z coraz większym smutkiem, a jego postać stawała się wyblakła, coraz mniej wyraźna, jakby stawał się duchem.
- Strażniku! Jeżeli znikniesz to nie odzyskamy kryształu i tato nigdy nie otworzy oczu. Proszę musi być jakieś rozwiązanie!
- Dopóki dziewięć części kryształu nie zostanie złączonych w całość i nie spocznie on w sali tronowej to król nigdy się nie obudzi, ja pozostanę zamknięty w Wieży Słonecznej, a w Wiecznej Gormitowej Krainie już na zawsze zapanuje nieprzerwana noc. Wszyscy, oprócz złego czarnoksiężnika i władcy podziemnego świata będą nieszczęśliwi.- Strażnik spojrzał na Filipka przenikliwym wzrokiem- Filipku musisz wyruszyć na wyprawę i odzyskać wszystkie części kryształu, tego na pewno pragnąłby król. Wiem, że masz mężne i szlachetne serce, dlatego zostawiam ci mojego przyjaciela, którego sam zbudowałem z kamieni Wieży Słonecznej i najczystszego światła, jest on golemem i ma na imię Promyk. Wyczuwa on obecność kryształu, pomoże Ci je odnaleźć.
            Strażnik rozmywał się coraz bardziej, aż zmienił się w delikatną, przezroczystą mgiełkę.
- Ale ja…- Filipek nie zdążył dokończyć, a strażnik już zniknął. W jego miejscu stał teraz potężny, zbudowany z kamienia golem o imieniu Promyk. Salę tronową wypełniła cisza, a wszystkie oczy skierowały się na młodego księcia, który już niebawem miał stać się największym bohaterem Wiecznej Gormitowej Krainy.  

2 komentarze:

  1. Witam. Czytam tę Pańską opowieść i zastanawiam się nad tym, z czego czerpał Pan inspirację? Pytam, ponieważ nazwa kojarzy mi się z zabawkami dla dzieci, Gormitami, i tak też natknąłem się na nią przeglądając blogspot. Mój syn bardzo polubił Pańską opowieść i nie może doczekać się dalszego rozwoju wydarzeń.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam:)
    Bardzo cieszę się z tego, że opowieść zainteresowała Syna i nie może doczekać się dalszej części. Szczerze to teraz odczuwam lekki stres, czy kolejne rozdziały sprostają jego oczekiwaniom:) Jeżeli chodzi o inspiracje to kiedyś przyszedłem do mojego Chrześniaka i postanowiliśmy pobawić się zabawkami. Gdy tylko weszliśmy do jego pokoju zaraz wyciągnął kolorowe ludziki, tańczące roboty, wiaderko z klockami lego, składane smoki i wiele innych zaczarowanych przedmiotów. W którymś momencie wysypał na podłogę całą zawartość plecaka, a było w nim wieeele gormitów. Wybraliśmy je do zabawy, a resztę rzeczy schowaliśmy. Zaczęliśmy tworzyć opowieść, na początku bez sensu (jedna armia atakuje drugą i ogólnie jest wielka zadyma:)) potem wszystko zaczęło nabierać treści. Przy następnych zabawach pojawiały się miejsca (np. Leśna Góra, czy Wieża Słoneczna) i pokój Chrześniaka powoli zmieniał się w wymyślony przez nas świat. Kiedy miał urodziny postanowiłem stworzyć mapę, na której byłyby nasze wszystkie wymyślone miejsca. Kupiłem wielki brystol, kilka ołówków i wróciłem do domu. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że przecież nie potrafię rysować !(jestem w to naprawdę kiepski:)) Na szczęście z pomocą przyszedł mi Patryk, twórca Wieży Słonecznej i Wiecznie Wybuchającego Wulkanu, a także moja narzeczona Agata, która pięknie rysuje, ale ciągle wmawia mi, że nie potrafi:) Ogarnęła ona całą mapę każdej lokacji nadając specyficznego smaczku (kiedyś ją tutaj umieszczę, ale muszę jeszcze przekonać Agatę:)). Do mapy napisałem dwa pierwsze rozdziały opowieści. Prezent bardzo się spodobał i Chrześniak wpadł na pomysł, żebyśmy napisali książkę. Wymyślił nazwę krainy, kilku bohaterów, nakreślił fabułę (czyli dinozaury, gormity, latające ludziki i ogromne smoki mieszkające w wulkanach… i jak to teraz ze sobą połączyć!?) i dał ojcu chrzestnemu twardy orzech do zgryzienia:) Hm… trochę się rozpisałem, ale w sumie, mówiąc krótko zabawki były inspiracją.
    Już niebawem kolejne rozdziały.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń