sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 3 Ku przygodzie cz.1



            Kiedy ciemności okryły Wieczną Gormitową Krainę, a Filipek wraz z golemem Promykiem planowali jak odzyskać części siarkowego kryształu, do zamku na Leśnej Górze przybył oddział oddanych rycerzy króla. Prowadził ich osławiony generał Ryszard Błękitne Ostrze; tak ten Ryszard, który podobno jednym potężnym uderzeniem swojego legendarnego miecza pokonał trzy złe gormity lawy. Oddział składający się z trzydziestu najznamienitszych rycerzy przejechał na swoich karych koniach przez bramę i zatrzymał się przed wejściem do zamku.
            W tym czasie Filipek krzątał się po oświeconej blaskiem wielu świec zamkowej bibliotece szukając map Wiecznej Gormitowej Krainy. Biblioteka była ogromna, posiadała wielkie zbiory ksiąg, które dokładnie ułożone na sięgających niemal do sufitu regałach czekały na swoich szczęśliwych znalazców. Mimo, że ciężko było się do niej dostać, gdyż mieściła się w najwyższej wieży zamku na Leśnej Górze i prowadziły do niej, aż sto dwadzieścia trzy kręte schody to Filipek często tam bywał. Najczęściej czytał legendy o osławionych bohaterach, którzy bez lęku w sercu wyruszali ku przygodzie i marzył, że kiedyś wyruszy na swoją własną. Jego marzenie właśnie się spełniało.
- Nie wierzę w to! Mieliśmy wyruszyć od razu, a już drugi dzień zbieramy się i ciągle tu jesteśmy! Jak tak dalej pójdzie to nie odzyskamy wszystkich części kryształu, a tato nigdy się nie obudzi… i do tego jeszcze te ciemności!- Wrzeszczał podenerwowany Filipek co chwilę wyrzucając za siebie pożółkłe pergaminy. Naprawdę nie mógł doczekać się przygody, jednak coś w głębi nie pozwalało mu opuścić zamku. Czuł, że to jego serce, które każe nie zostawiać w samotności śpiącego ojca; i tak biegał od regału do regału czekając na coś co miało nadejść.  
- Książę, mówiłem przecież, że potrafię wyczuć gdzie znajdują się odłamki kryształu. Nie musimy marnować czasu- zaczął spokojnym, trochę mechanicznym głosem golem.
- Tak wiem, ale łatwiej nam będzie jeżeli znajdę tę mapę. Gdzie ona jest?- szamocąc się sięgnął ręką głęboko za ciasno ustawione na jednym z regałów książki.- Gdzieś tutaj musi być… pamiętam jak gdzieś ją kładłem… zaraz, zaraz, mapa z drogą do Płonącego Lasu.- szeptał pod nosem szperając za książkami.
- Tego szukasz?- zabrzmiał za jego plecami dźwięczny głos. Filipek odwrócił się i spostrzegł postać starca z długą siwą brodą i szpiczastym kapeluszem: w jednej ręce trzymał wysoką na dwa metry drewnianą laskę, a w drugiej rozwinięty pergamin, na którym znajdowała się mapa całej gormitowej krainy.
- Wujku czarodzieju!- krzyknął Filipek i rzucił mu się w ramiona.- gdzie byłeś? Czekaliśmy na ciebie z niecierpliwością.
- Oj drogi Filipku, kiedy usłyszałem jak wiatr szepcze historię twojego ojca, że zasnął i tylko ponowne połączenie odłamków kryształu może go obudzić postanowiłem jak najszybciej przenieść się do zamku na Leśnej Górze! Jednak jestem już stary i do tego te ciemności, które pojawiły się tak nagle…- starzec zamyślił się głęboko, ale po chwili zaczął mówić dalej.- no i właśnie nie mogłem odnaleźć mojej księgi zaklęć, a potem kiedy w końcu ją znalazłem zniknął mój kot! Mały Fuksik gdzieś się zapodział. I wiesz co się potem okazało? Że spryciarz przez cały czas był w moim kapeluszu! Spójrz.- Starzec zawołał głośno Fuksika, długi kapelusz otworzył się w połowie i wyłonił się z niego mały rudy kot. Przeciągnął się leniwie po długiej drzemce, po czym nawet nie otwierając oczu zamknął kapelusz.
            Filipek podobnie jak golem stał osłupiały wpatrując się w starca i w jego dziwny niebieski kapelusz.
- Wujku Alfredzie (bo tak na imię było temu dziwnemu starszemu panu) to naprawdę interesująca historia, ale Chorobiusz oszalał i stara się zdobyć wszystkie części kryształu dla siebie! Wciąż nie wiemy czy jakiegoś nie odnalazł! – Książę krzyczał zdenerwowany z powodu swojej bezradności, a radość z wizyty wujka pękła niczym mydlana bańka; tak bardzo pragnął, aby król otworzył oczy. Czarodziej w tym czasie zamyślił się głęboko, a jego wzrok spoczął na regałach z książkami.
- Nie odnalazł- odpowiedział golem.- wyczuwam moc odłamków kryształu i wiem gdzie się znajdują książę.
- Całe szczęście! Promyku, ciągle zapominam, że potrafisz je wyczuć. Proszę powiedz czy najbliższy odłamek dalej znajduje się w Płonącym Lesie?- mówił coraz bardziej przejęty.
- Tak książę, ale wyczuwam jak jego moc powoli rośnie. Być może zbliża się do niego ktoś kto już posiada jeden z odłamków.  
- A niech mnie! Na moją siwą brodę, czy to golem Strażnika Światła? Skąd on się tu wziął!?- Wykrzyknął czarodziej ocknąwszy się z zamyślenia. Był niesamowicie podekscytowany i wręcz nie mógł uwierzyć, że to naprawdę on. Z miną szaleńca wlepił w niego wzrok i badał go od stóp, aż po masywną kamienną głowę. Była ona okrągła i widniała na niej bardzo ludzka, o zimnych nieczułych rysach twarz; Jego szerokie bary i potężne ramiona, z których ku ziemi ciągnęły się szerokie, pięknie zdobione w przeróżne wzory ręce sięgały niemal do jego kolan; Ciało mimo, że zbudowane z kamienia posiadało jakby rozświetloną światłem skórę (poświata była lekka, jednak w blasku świec tworzyła przepiękny efekt), a jego masywna sylwetka wznosiła się o głowę ponad i tak już wysokiego jak na ludzi czarodzieja.      
- Tak, przysłał go Strażnik Światła, aby pomógł mi odnaleźć wszystkie części siarkowego kryształu.- Filipkowi zdawało się jakby mówił to w powietrze. Wujek Alfred był tak przejęty golemem, że na nic już nie zwracał uwagi (oczywiście oprócz Promyka).
- A niech mnie- bąknął pod nosem niczym zahipnotyzowany.- Dużo o nim słyszałem, trochę też czytałem, ale nigdy nie widziałem na własne oczy. W świecie czarodziejów to naprawdę niesamowity okaz. Strażnik podobno ulepił go ze skały i najczystszego światła, naprawdę niesamowite.- Mówił przyglądając się coraz dokładniej. Nawet kot wychylił się z kapelusza, aby rzucić ciekawskim okiem. Nagle golem nie wytrzymał.
-  „Aaa psik!” odsuń się starcze- głośno kichnął odsuwając się od czarodzieja- i zabierz ode mnie to stworzenie!- wzburzył się z wyraźnym niesmakiem.
            „Tak potężny wojownik miał uczulenie na koty? Jak on może mi pomóc w walce z potworami kiedy nie potrafi poradzić sobie z małym zwierzakiem? Nie, to niemożliwe, Strażnik na pewno nie otaczałby się słabeuszami.”- Pomyślał Filipek przełykając nerwowo ślinę.
- Ty czujesz? To niesamowite, naprawdę niesamowite- mówił zafascynowany, nie mogąc odkleić od niego wzroku.
- „Aaa psik!” a nie widać, a nie słychać? Powtarzam zabierz ode mnie to stworzenie.- Fuksik czując się nieakceptowany zadarł nosek i obrażony schował się z powrotem do kapelusza.
            Nagle drzwi biblioteki otworzyły się z trzaskiem i wszedł przez nie żwawym krokiem Ryszard Błękitne Ostrze. Jego gustowny karmazynowy płaszcz sunął za nim po posadzce biblioteki odsłaniając złotą rękojeść legendarnego Błękitnego Ostrza przypiętego do pasa, a także przepiękną srebrną zbroję bogato zdobioną w czarne niczym noc wzory. Towarzyszyło mu czterech zdyszanych rycerzy, których ciężkie grafitowe zbroje na pewno nie ułatwiały drogi po schodach. Stanęli oni przy drzwiach obserwując całe pomieszczenie bardzo dokładnie. Po jego prawicy lekkim, zgrabnym krokiem szła kobieta, która w prawej ręce trzymała miecz, ale oczywiście kiedy zauważyła, że wszyscy są bezpieczni i nie dzieje się nic złego schowała go do pochwy (bo to bardzo niekulturalnie wchodzić do czyjejś biblioteki z mieczem). Miała długie kręcone kasztanowe włosy opadające na dobrze przylegającą do ciała lekką zbroje, która pozwalała jej na delikatność i swobodę ruchu. Blask jej szmaragdowych oczu rozświetlał całą twarz zdradzając szlachetną krew i czyste serce. Wzrok Filipka przykuł jednak niesiony przez nią na plecach pięknie zdobiony złoty łuk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz