W
bibliotece wciąż płonęły świece oświetlając twarze naszych bohaterów. Były one
zdeterminowane, gotowe do drogi, każdy radował się, że nadchodząca przygoda już
niemal puka do drzwi (albo po prostu nie chciał ukazać przed innymi strachu).
Filipek poprosił, aby wszyscy zbliżyli się do stołu. Zygfryd, Wacław, Krzysztof
i Olaf zostawili otwarte drzwi i przy głośnym szczękaniu swoich ciężkich zbroi
dołączyli do pozostałych.
- A więc to jest nasza grupa,
która wyruszy na poszukiwanie dziewięciu części kryształu?- zaczął Filipek.-
Ja, Alfred, Promyk, Ryszard, Iwonka, Wacław, Krzysztof, Zygfryd, Olaf i…
Fuksik, czy kogoś pominąłem?
- Nie, jesteśmy wszyscy zwarci i
gotowi do drogi!- odpowiedział Ryszard wypinając swoja opancerzoną pierś.
- Jednak za nim wyruszymy
chciałbym, aby…
- Książę- przerwał Filipkowi
Promyk- moc odłamku z Płonącego Lasu znacznie wzrosła, smok musi być bardzo
blisko.
- Do Płonącego Lasu nawet na
najszybszych koniach jest 7 dni drogi! Nie licząc tych przeklętych ciemności!-
wtrącił się Ryszard.
- Jak myślisz Promyku, ile mamy
czasu?
- Książę, smok może być nawet
przy Kamiennych Szczytach (były to gniazda strażników Płonącego Lasu, ale o tym
dowiecie się więcej w dalszej części, z opowieść pewnego zacnego bohatera,
którego serce bije od kilku tysięcy lat) nie mamy już czasu.- Odpowiedział
golem.
- Powinniśmy wyruszyć w inne
miejsce! Proponuję od razu napaść na smoka w jego Metalowej Górze!- Wykrzyczał
Ryszard sięgając po swój ogromny miecz.
Rycerze
generała na czele z Iwonką zaczęli głośno wykrzykiwać -„Na smoka!”, „wytniemy
mu z piersi złe serce!”, „nikt nas nie powstrzyma!”, „zdobędziemy kryształ!”.
Filipek, jednak mocno zamyślił się; wiedział, że nie zastaną smoka w domu, czuł,
że nie jest to właściwa droga. Spojrzał na Promyka, który czekał na rozkazy, a
potem na czarodzieja i wtedy do głowy przyszła mu myśl.
- Wujku, twoja klepsydra czasu!
Przy jej pomocy przeniesiemy się do Płonącego Lasu!.- Krzyknął jakby właśnie
odnalazł jedną z części siarkowego kryształu.
- Filipku, to świetny pomysł, ale
została mi tylko jedna. To bardzo daleko, a nas jest zbyt wielu, nie wiem czy
wystarczy mocy, aby przenieść nas wszystkich. Poza tym ciemność wypacza sens
zaklęć i może stać się coś czego nie jestem w stanie przewidzieć - odpowiedział
zakłopotany Alfred.
- Mimo to musimy spróbować!-
Filipek był przekonany, że jest to najlepsza decyzja jaką może podjąć.
Ryszardowi i
jego rycerzom ten pomysł zbytnio nie przypadł do gustu: Po pierwsze nie
przepadali za nieznajomą magią, a po drugie chyba nie do końca ufali
czarodziejowi, który w kapeluszu trzyma kota… Jednak Filipek był księciem, a
oni oddali się pod jego rozkazy. Nie tracąc czasu wszyscy zbliżyli się do
siebie, stworzyli koło i położyli na ramieniu sąsiada dłonie. Alfred wszedł do
środka, uniósł klepsydrę i zaczął mówić coś w nieznanym języku. Filipek zamknął
oczy i poprzysiągł na głos przy swych towarzyszach –„Tato obiecuje Ci, że
zdobędziemy dla ciebie wszystkie kawałki kryształu i już nie długo znowu
otworzysz oczy! Obiecuję Ci to!”- Wszyscy poczuli jak ich ciała stają się
lekkie i unoszą ponad biblioteczną posadzkę. Nagle mignęło światło tak jasne,
że każdy z bohaterów zamknął oczy. I nastała ciemność.
dobry pomysł na opowiadanie/bajkę dla dzieciaków. Może któregoś razu przeczytam ją swoim wychowankom :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń